Ale fajna i niesamowita – światowa i nasza poznańska historia! Rosyjskie małżeństwo prawników z polskimi korzeniami otwarło w zielonym Poznaniu piekarnię, a wypieku chleba nauczyli się w Ameryce, a ciast w Barcelonie. W kawiarence serwują rosyjskiego Napoleona i prawdziwy chleb, który świeży jest przez wiele dni! Przeczytajcie. Trzymam za nich kciuki!
Elena i Vladimir Boltenkov, rosyjscy prawnicy z polskimi korzeniami otwarli w Poznaniu, przy Starym Mieście cukierenkę – piekarnię. Nazywa się La Petite Parisserie – Boulangerie z eleganckim szyldem, zgodnym z zasadami Parku Kulturowego.
Pierwszy raz rozmawiałem z nimi podczas spotkania Zaułku Rzemiosła, miejskiej inicjatywie promującej rzemieślników. Elena przyniosła Miodownika, oryginalne przekładane ciasto [to prawda, ono było zachęta do poznania się] a Vladymir opowiadał o chlebie, z wielką pasją i takim wschodnim spokojem. Czym jest chleb – to mąka, woda, zakawas i… czas!
Taki chleb może być i świeży miesiąc, to kwestia receptury i mąki. Vladymir zjeździł pół Polski poszukując idealnej. A najlepiej by było, gdyby mógł kupić młyn! Ciasto wyrabia ręcznie, bez miksera. Pokazuje różne gatunki pieczywa, zobacz jak naturalnie popękany, a ten mały to baton tostowy, maślany – niesamowity smak.
Co serwują w swojej piekarni? I tu się zdziwicie, jeżeli oczekujecie wschodniego kulinarnego sznytu, choć na śniadanie można zjeść rosyjskie słone ciasto maselnicę np. z rybą, ze słodkiego będzie Napoleon – napoleonka poprawiłem, no nie – będzie specjalny rosyjski tort i jeszcze cudo na bezie, kremowe, chłodne jak lody, bardzo owocowe…tort Pavlova.
Do biznesu podeszli profesjonalnie, szkoląc się m.in., w cukierniczej akademii w Barcelonie i w kultowej amerykańskiej piekarni Chada Robertsona.
Pochodzą z Jekaterynburga, miasta wielkości Warszawy w azjatyckiej części Rosji. Oboje są prawnikami, pracowali w kancelariach i państwowych firmach. Tak jak dziś wielu ludzi na całym świecie chcieli rozpocząć nowe życie. Wybrali Poznań.
Oczywiście pytałem, dlaczego? Byliśmy w Lublinie, Wrocławiu Gdańsku, a Poznań jest taki zielony i…. próbowaliśmy znaleźć właściwe słowo… kompaktowy. W zasadzie wszędzie blisko ze Starego Miasta – na Jeżyce, na Śródkę.
Gdy odwiedziłem ich w La Petite Patisserie – Boulangerie w odnowionej kamienicy przy Wielkiej / Klasztornej była z nimi mam Vladymira. Wyzwanie dla mnie i próba mówienia po rosyjski po wielu, wielu latach. Skąd wzięliście się na wschodzie Rosji? Przodkowie wyjechali z Lublina szukać lepszego życia, gdy w 1906 roku carski rząd dawał ludziom na dalekich rubieżach imperium kawałek ziemi.
Dziś Elena i Vladimir Boltenkov jako dobre miejsce do życia wybrali Poznań. Trzymam za nich kciuki!