Staromiejskie podwórka są różne, zadbane i z ogromną gemelą. Są takie, na których coś się dzieje i takie na których sąsiedzi zajmują się głownie walką o miejsce parkingowe i takie, gdzie potrafią wystąpić o publiczne środki na rewitalizację przestrzeni. Chciałbym przywołać kilka przykładów w nawiązani do tekstu Macieja Krajewskiego, Łazęgi Poznańskiej, po konferencji „Podwórza – przestrzenie wspólnot”
Łazęga Poznańska zastanawia się nad utworzeniem szlaku podwórek przyjaznych, wizualnie atrakcyjnych, znanych z różnych inicjatyw (murale, koncerty, projekcje, warsztaty artystyczne, kiermasze, kawiarnie i inne miejsca spotkań), które miałyby wyraźne, odczuwalne wsparcie Urzędu Miasta. W zamian za to pozostawałyby przestrzenią dostępną i otwartą (zwłaszcza w weekendy), co mogłoby powstrzymać tendencję do ich zamykania, izolowania lub grodzenia niegdyś wspólnej, otwartej przestrzeni…
To doskonała idea, jednak działania – zmiana nie powinna odbywać się bez społecznego porozumienia. To długi i trudny proces. Nie zgadzam się z założeniem, że podwórka były wcześniej otwarte, raczej przedwojenne, mieszczańskie tradycje zakładały izolację klasową. Tu w warstwie naukowej odsyłam do książki Andrzeja Ledera. „Prześniona rewolucja. Ćwiczenia z logiki historycznej”. Tytuł brzmi groźnie, ale przyjazna lektura pozwala na zrozumienie tego, kim jako społeczeństwo dziś jesteśmy.
Nie jestem też przekonany, że mieszkańcy są gotowi na otwarcie podwórek. Przykładem może być dziś zamknięty podwórzec z „hiszpańskimi” schodami przy Alejach Marcinkowskiego, choć w kontekście rewitalizacji przestrzeni dawnego szpitala Strusia aż prosi się o otwarcie tego traktu w stronę Koziej i Starego Rynku.
Jako radny wielokrotnie uczestniczyłem w spotkaniach z mieszkańcami próbując doprowadzić do porozumienia w sytuacjach konfliktowych, m.in. z restauratorami czy lokalnymi przedsiębiorcami. Sąsiedzi oczekują spokoju, bezpieczeństwa, monitoringu i prywatności. Bardzo często próby utworzenia zieleńca albo postawienia ławeczki torpedowane są przez właścicieli aut, domagających się miejsc parkingowych, a nie „części wspólnej” i nie chcą jakichś obcych!
Oczywiście sytuacja nie zawsze jest zła. Dobrymi przykładami są akcje wspierane przez magistrat: „Przyjazne podwórko”, gdzie dofinansowane są prace rewaloryzacyjne, czy „Zielony Poznań” nagradzający osoby dbające o swoje fyrtle. Można! Ale fundamentem jest konsensus. Paradoksalnie sytuacje konfliktowe stają się często pozytywną siłą – płaszczyzną sąsiedzkiego poznania się, wyartykułowania interesów i rozmowy o naszym podwórku. Jest też zapewne wiele prywatnych inicjatyw o których mało wiemy, ale które powinno się nagłaśniać wskazując dobre praktyki.
Więcej o Zielonym Poznaniu na Starym Mieście – kliknij poniżej:
—————————————————————————————————————————-
Najważniejsza rzec – siłą zmian są ludzie, tacy jak m.in. Łazęga Poznańska, Michał Marcinkowski z Taczaka, Hanna Sierocka ze świętomarcińskiego Towarzystwa Wiedzy Powszechnej organizująca ogrom wydarzeń kulturalno – sąsiedzkich, Paweł Głogowski ze Stowarzyszenia Ulepsz Poznań, Benek Ejgierd, Anna Brandys z Fundacji Jak Malowana i kilkudziesięciu Dobrych Sąsiadów – wyróżnionych w projekcie Rady Osiedla Stare Miasto
A co dzieje się na staromiejskich podwórkach? Np. Fundacja Jak Malowana przy Św. Marcinie 37 prowadzi artystyczną galerię w celu promocji nowych zjawisk w sztuce i młodych twórców. Ale co najważniejsze jej zadaniem jest podnoszenie jakości życia poprzez upowszechnianie dostępu do kultury i sztuki.
Aktywiści stworzyli tu bezpłatną bibliotekę – Dom Bajek, gdzie organizowane są spotkania, w których maluchy z sąsiedztwa mogą wziąć udział zarówno w czytaniu i słuchaniu książek jak i zajęciach plastycznych czy ruchowych.
Ostatnie działania Fundacji „Jak” – kliknij poniżej
——————————————————————————————————————
Warto także na chwilę zatrzymać się na Garbarach, które dziś nie są miejscem przyjaznym do życia. Ulica potraktowana została jako ciąg komunikacyjny, bez uwzględniania potrzeb mieszkańców, bez azylów, wysp zieleni.
Tam m.in. działa galeria „Oko” – miejsce zupełnie nieoczywiste – zapowiada to choćby wejście przez bramę z ponurego i hałaśliwego traktu. Ciężkie wrota otwierają roześmianie dzieci. „Lokalsi” w laczkach siedzą na dworze i wchodzą w interakcje z gośćmi galerii. Interakcja brzmi nienaturalnie. Po prostu gadamy, a jakimś symbolicznym elementem jest dla mnie przekroczenie światów – wymieszanie swoich i obcych przy wernisażowym winie.
Więcej o Galerii OKO – kliknij poniżej
—————————————————————————————————————————-
Garbary to także organiczna praca Stowarzyszenie Pedagogów Społecznych RIPOSTA. Nie działają spektakularnie, od wielu lat prowadzą zajęcia, warsztaty, animacje adresowane do dzieci młodzieży, walcząc z wykluczeniem i otwierając ich świat na kulturę, sztukę. Pracują na podwórkach, uczą m.in. radzenia sobie na rynku pracy czy z własnymi słabościami, wynikającymi m.in. z braku rodzinnych wzorców czy wykształcenia. To medialnie niezauważalne działania, ale psychologicznie ważne dla tych, którzy biorą udział w podwórkowych przedsięwzięciach. To społeczny kredyt zaufania.
Łatwo otwierać podwórka jeżeli są prywatną własnością, a prowadzone działania traktowane są w kategoriach biznesowych. To nic złego, bo dzięki takiemu podejściu chętnie zaglądamy do zadbanego pasażu pomiędzy Szkolną i Woźną, gdzie mieści się m.in. Gołębik czy Kamienicy Towarzystwa przy Św. Marcinie. Proszę jednak zwrócić uwagę, że są to przestrzenie pozbawione mieszkańców.
Tak! Otwierajmy podwórka, angażując i inspirując się wzajemnie. Z korzyściami, wynikającymi z infrastrukturalnych inwestycji, biznesowymi – będącymi efektem dobrej współpracy z podwórkowymi odpowiedzialnymi społecznie firmami, ale pamiętajmy że część wspólna jest równoprawną płaszczyzną ścierania się różnych interesów i potrzeb. Dobrym przykładem takiej współpracy może być projekt Dobry Sąsiad
O Dobrych Sąsiadach czytaj poniżej – klik